środa, 23 lipca 2008

Lazy day

Byliśmy dzisiaj z Ickiem świadkami dziwacznej sytuacji. Siedzieliśmy sobie na Starym Rynku, pochłanialiśmy nieśmiertelnego hot-doga szweckiego z Roti i wsłuchiwaliśmy się w grę dwójki młodych artystów. Chłopaki naprawdę fajnie grali. Podeszliśmy do nich, żeby w ramach uznania wrzucić im monetę. Nagle z za naszych pleców wyłonił się jakiś stary, długowłosy, siwy ramol w jasno dżinsowym mundurku, który powiedział coś w stylu:
- Czy moglibyście być tak dobrzy i przestali grać? Bo aż uszy bolą...
Coś tam dalej brzęczał, że jak się nauczą, to niech wtedy wrócą.
Kretyn. Wyglądał jakby pamiętał czasy świetności rock'n'rolla, albo jak jakiś maniak Perfektu. Z zajebiście tandetnymi plecionkami na nadgarstkach. Podejrzewam, że sam jest niespełnionym artystą, który ukończył jakąś szkołę muzyczna i mu nic w życiu nie wyszło. Załapał sie tylko na pracę w sklepie z instrumentami muzycznymi. Whateva.
Reasumując, zepsuło nam to trochę humor, ale wniosek dla chłopków jest jeden - nie należy słuchac starych pierdzieli bez talentu. ;)



samo zdrowie



ciężary z Biblioteki Uniwersyteckiej



Młodzi Artyści



Gandalf



buty - 7 zł



Tunia, po prostu Tunia


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

dzięki za add:)