piątek, 22 sierpnia 2008

C.D.

Wtorkowe przedpołudnie upłynęło na spacerze po centrum w tym też handlowym w liczbie 3, odwiedziłyśmy wrocławski Ostrów Tumski itp. Widziałyśmy budynek, który moje źródła nazywają sedesowcem. Uważam, że to bardzo trafna nazwa, bo takiego potwora architektonicznego dawno nie widziałam, te cudeńka można spotkać idąc w stronę placu Grunwaldzkiego od strony Ostrowa właśnie. Przeszłyśmy przez zajebistą starą halę targową, w której można było kupić dużo rzeczy: od warzyw i owoców po wiązanki pogrzebowe. Tych było od diabła i trochę. Spacer i szoping wypadły nader wyśmienicie. Szkoda tylko, że jeszcze poniedziałkowej nocy mój organizm odmówił mi posłuszeństwa i zaczął wysyłać anginowo-grypowe sygnały, a we wtorek miałyśmy iść się poplumkać do akłaparku. Nagrzewające promienie słoneczne też jakoś nie ułatwiały mi w tym dniu egzystencji. Ale nie omieszkałam sprobować przepysznych lodów na placu Solnym. Lody - miszcz. A po lodach poszukiwania kawiarni, z tym był problem, bo tam tego mało albo nawet brak. Więc wylądowałyśmy w Coffe Planet. W tym mieście jest dużo nazw skupiających w sobie zbitkę słów z wyrazem planet. Jakaś miniobsesja. Łotewer, w każdym razie w tej planecie były zajebiste smuczisy i w ogóle. W nich tez się zakochałam. Po tych pysznościach zaczęły się gorączkowe poszukiwania dwudziestoczterogodzinnej apteki z proszkiem ferweksoteraflupodobnym. Udało się, aleksandrowa pszczoła dowiozła nas pod samiusieńkie drzwi. Dlatego środa już była zdrowsza. Od rana poszłyśmy na śniadanie do Marche - tam były cudne ciasta, które postanowiłyśmy zjeść na śniadanie w ilości 3 sztuk, tzn po półtorej na łebka - ja i E. Było pysznie (w tym miejscu pozdrawiam G. z opisami gastronomicznymi :D - to specjalnie dla Ciebie). Później czekał nas lancz z naszą pracującą gospodynią wrocławskiego balu. Zaprowadziła nas do tajemniczego domu handlowego, gdzie było mydło i powidło. Od butki z żarciem,, klapy sedesowej po bardzo średnio udane kopie lui witona i barbery. Zawarłyśmy tam nowe przyjaźnie, porobiłyśmy zdjęcia, pooglądałyśmy wazy z dynastii ming i poszłyśmy dalej. Cały dzień spacerów i ostatni obiad we Wro. O godzinie 19:35 wsiadłyśmy do wehikułu czasu i sru na poznański fyrtel. Po drodze przeglądałyśmy najnowsze trendy z polskiego wydania Elle, żeby wiedzieć w czym się lansować w nadchodzącym sezonie jesień-zima 2008. I już wiemy. Przeglądałyśmy tam też taką sesję z gołym panem, a później po korytarzu zaczął się poruszać taki jeden z nagim torsem z puszczą warki w dłoni. Siedział przedział obok i było słychać, że wraz z kolegami są bardzo rozrywkowymi młodymi ludźmi. Słuchali jakiegoś polskiego rapa, którego nie rozpoznałam, bo po pierwsze brzmiał jak dźwięk puszczany z telefonu komórkowego, a po drugie raczej nie jestem na bieżąco z polskimi rapami. Ale się zdziwiłam, kiedy zaraz po tym usłyszałam kawałek The Seed 2.0 The Roots.
I tak podróż dobiegła końca. Bardo było fajowo. Bardzo, bardzo. Są tam piękne kamienice, dużo większe centrum, przynajmniej to turystycznie atrakcyjne. Stary Rynek i przylegające do niego place są też większe, mają się trochę nijak do tej naszej chusteczki higienicznej (cyt. jednego Krakusa mieszkającego 15 lat w Poznaniu ;)). Są naprawdę fajnie wyglądający ludzie, widać to bardziej po facetach, którzy chyba są bardziej odważni w dobieraniu garderoby, co mnie bardzo zdziwiło. Zresztą ich fryzury też. Ci ludzie są mam wrażenie - bardziej europejscy. Powaga. Ale co się dziwić jak mają chociażby Pull n Bear'a ;) Może to tak wygląda przez to, że jest dużo mniej ludności z pofałdowanymi karkami, jak mawiał Dzidas i mniej tlenionych mopów oraz metroseksualnych chłopaków i różowych polówek. Jednym słowem więcej gustu.
Fajne spostrzeżenie nasunęło się naszej koleżance, gdy dwa lata temu pojechała do pracy we Wrocławiu. Wspominała, że na każdym kroku spotykała takich pijaczków itd, teraz już się to trochę zmieniło, ale nadal mawia tak: Wrocław żulem stoi a Poznań penerem. Tym optymistycznym podsumowaniem kończę tegoż posta. Za wszelkie możliwe błędy bardzo przepraszam, ale nie chce mi się tego wszystkiego czytać o tej godzinie ;).

Brak komentarzy: