piątek, 22 sierpnia 2008

Travel

W poniedziałek na godzinę 15:09 zaplanowałyśmy z Ewką wsiąść w pociąg relacji Poznań - Wrocław, aby odwiedzić jej przyjaciółkę Małgorzatę M. i moją dobrą znajomą Aleksandrę D. Już na samym wstępie nie obyło się bez niespodzianek. Siedząc w tramwaju linii nr 16 dostałam od E. esemesa, że pekap jest tak zajebisty, że postanowił wysłać nasz pociąg w trasę o jakieś 14 min szybciej. Wszystko byłoby okej gdyby nie fakt, że około czternastej czterdzieści trzy znajdowałam się jeszcze na Teatralce. Nie miałam też zbyt wielu pomysłów czym podjechać na Most Dworcowy, ponieważ pięćset pięćdziesiąty piąty remont Głogowskiej dosyć mocno skomplikował życie wielu poznaniakom. No nic, oderwę się trochę od liczb i małych pretensji do zarządu dróg miejskich i wracam do sedna. Pomyślałam, jak tu zdążyć na ten cholerny pociąg? Stwierdziłam, że nie czeka mnie nic innego jak skorzystanie z siły motorycznej moich kończyn dolnych. I w związku z tym, że sport to zdrowie, przemierzyłam ten niedługi dystans biegiem w 30 stopniowym upale... Jak się możecie domyślać, było bosko. Jakimś cudem zdążyłyśmy na pociąg. Sama podróż była nudna, smutna i śmierdząca. Było nam gorąco i odczuwałyśmy dyskomfort związany z kontaktem z czerwoną siedzeniową skają tudzież innym cholerstwem. Poza tym było spokojnie. Zaczęłyśmy dumać nad swoistym klimatem naszych swojskich, uroczysz stacyjek kolejowych myśląc jednocześnie o tym, jak się czułyśmy śmigając np. holenderską koleją...Z dworca miałyśmy odbiór osobisty, a dalej czekał nas 10 min spacer do apartamentowca w centrum Breslau. Mieliście już okazję zobaczyć w parcie 1 przepiękną kolekcję wiszącą na klatce schodowej. Dwa pietra wyżej były zdjęcia psów. Istna galeria. W następnym dniu poczułyśmy dodatkowo efekty zapachowe działające na zmysł węchu - śmierdziało momentami starymi ludźmi. Gdy dotarłyśmy do domu, Gosia M. nakarmiła nas i napoiła produktami z pobliskiego sklepu spożywczego Społem, pamiętającego jeszcze czasy komuny, a pracująca w nim obsługa - poniżej wszelkiej krytyki. Personel jest mocno zdegustowany tym, że klient może sobie życzyć czegokolwiek znajdującego się poza jego zasięgiem, czyli długości równej wyciągnięcia ręki. Poszłyśmy na Stary (czytaj w nawiasie Rynek :D) gdzie zwrócono naszą uwagę na misternie wykonane trzy krasnale: krasnal - inwalida, Stevie Wonder z plemienia krasnali oraz niemy krasnal. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że pozostałe pełnowartościowe krasnale znajdują się w innych rejonach miasta. Co za kurwa dyskryminacja. W tym miejscu padła również słuszna uwaga, że umieścili trzech frajerów w jednym miejscu. Lecz to nie koniec, na dokładkę figury stoją w miejscu, gdzie jest tunel, a jak jest tunel, to są schody, a jak są schody, to nie da się po nich zjeżdżać o ile się nie jest żadnym sk8. Zauważyłyśmy, że jest tam jakiś podjazd, ale maksymalnie dla wózków dziecięcych, zatem należy komuś pogratulować wyobraźni i poczucia humoru. Zaraz potem doszło do spotkania na wysokim szczeblu aka spotkanie poznańskiej eki w składzie: Ewka, Gosia, Ola, Roma i ja. Zaczęłyśmy wspólne wieczorne zwiedzanie, w szczególności jednego nader uroczego pubu. Potem uruchomiłyśmy human dźipiesa i na nocne pogadanki.

Brak komentarzy: